właśnie słucham





[ kate bush \ 50 words for snow ]


będąc młodą lekarką (właśnie słucham trójki) zawsze myślałem że [ kate bush ] to oldschool.
dopiero paweł mnie przekonał że nie podrzucając kilka rzeczy.
i od jakiś paru lat miłość trwa.
a ostatnia płyta kate to w ogóle ewenement, 50 słów nie wystarczy żeby napisać jak dobra ta płyta jest.
powolna, bez ciśnienia na przebój radiowy, ewidentnie wymyślona. dowodem na to jest choćby fakt że najkrótszy utwór trwa tu ponad 6 minut najdłuższy ponad 13.
kocham takie płyty, które zmuszają cię do słuchania jej w kółko i sam nie wiesz dlaczego.
wydaje mi się że premiera płyty w grudniu to też dobry pomysł. nastrojowe nagrania, prosty fortepian w akompaniamencie po prostu idealna muza na taką pogodę.

klipu nie ma ale jest takie coś.